poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział XXVIII

~ Selena ~



Justin od kilku dni był już w klinice. Lekarze nie chcieli mnie do niego wpuścić. Twierdzili, że tylko rodzina może go odwiedzać. Cały czas byłam w kontakcie ze swoim chłopakiem.

Martwiłam się stanem zdrowia swojego chłopaka. Chciałam, aby jak najszybciej wyzdrowiał. Chciałam mieć, go już przy sobie. Wiem, może wtedy myślałam egoistycznie, ale dla mnie każdy dzień bez niego powodował w moim sercu coraz większą pustkę.

Kolejny dzień. Kolejnych kilkanaście godzin bez mojego ukochanego. Kolejnych kilkaset minut cierpienia z powodu braku mojego ukochanego przy moim boku.

Wstałam z łóżka i po raz kolejny w tym tygodniu. Bez entuzjazmu udałam się w stronę łazienki zabierając z szafy pierwsze lepsze ubrania. Zabierając swoją torbę z biurka od razu podniosłam swój telefon. Odruchowo spojrzałam na wyświetlacz. Okazało się, że mam nieodebrane połączenie od swojego chłopaka. Nie zastanawiając się długo wybrałam jego numer telefonu.

- Cześć kochanie – usłyszałam słaby głos Justina.

- Cześć Justin. Dobrze się czujesz? - Spytałam zmartwiona.

- Tak kochanie. Nie martw się. To tylko skutek uboczny chemioterapii, ale lekarze mówią, że jest coraz lepiej i gdy tylko skończę dostawać kroplówki z chemią będziesz mogła mnie odwiedzić – powiedział pełen entuzjazmu.

Słysząc to szeroko się uśmiechnęłam. Ten dzień zaczął się naprawdę pięknie. Miałam nadzieję, że cały będzie taki radosny.

- Wiesz już kiedy, przestaniesz dostawać te kroplówki? - Spytałam z nadzieją w głosie.

- Jeszcze nie maleńka, ale mam nadzieję, że to już niedługo – odparł pogodnym tonem – kochanie, nie zatrzymuję Cię dłużej, bo musisz iść do szkoły – powiedział zmartwiony.

Pożegnałam się ze swoim ukochanym i szczęśliwa zbiegłam na dół. W kuchni przyrządziłam sobie śniadanie do szkoły. Schowałam jedzenie do torebki, po czym wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu.

Gdy dojechałam do szkoły od razu udałam się do sali z matematyki. Przy mojej ławce już siedziała Cait, a Chaz z Ryanem tuż przed nią. Wiedziałam, że Ryan cierpi, bo jego dziewczyna wyjechała na Florydę z rodziną. Trochę dziwiłam się rodzicom Ashley, że zdecydowali się przeprowadzić na dwa miesiące przed maturą ich córki. Czyżby tak bardzo im zależało na szczęściu ich jedynego dziecka?

Wiedziałam, co czuje przyjaciel mojego chłopaka. W końcu czułam się tak samo teraz, gdy Justin leży w klinice, a ja nie mogę odwiedzić swojego ukochanego.

Caitlin widząc moje przygnębienie od razu do mnie podbiegła i mocno przytuliła się do mnie. Nim się obejrzałam z moich oczu zaczęły płynąć strumienie łez. Dlaczego tak ciężko mi było bez chłopaka, którego jeszcze kilka tygodni temu unikałam?

- Selena wiesz, co się dzieje z Justine? Od waszej wycieczki z Nowego Jorku nie ma go w szkole. Pokłóciliście się? Przeziębił się? - Ryan zasypywał mnie pytaniami.

Usiadłam na krześle i powoli zaczęłam wyciągać książki z torby. Po chwili spojrzałam na Chaza i Cait. Po ich minach widziałam, że też czekają na moją odpowiedź. Od kilku dni unikałam już tego tematu. Jednak nasi przyjaciele mieli prawo poznać prawdę o chorobie mojego chłopaka.

- Justin leży w klinice. Jest chory na białaczkę. Bierze chemioterapię i nikt poza rodziną na razie nie może go odwiedzać, dopóki jego odporność się nie zwiększy – powiedziałam smutna.

Wiedziałam, że chłopcy mają jeszcze mnóstwo pytań dotyczących stanu zdrowia Justina. Jednak musieli się z tym wstrzymać, bo zadzwonił dzwonek i do klasy wszedł nauczyciel.

Dyrektor co chwilę spoglądał na mnie zmartwionym wzrokiem. Wiedziałam, że martwił się o mnie, zwłaszcza po moich przeżyciach, które miał udokumentowane w szkolnych aktach. Całą lekcję byłam mentalnie nieobecna, dlatego nawet nie mam pojęcia, jakim cudem w moim zeszycie znalazły się wszystkie notatki.

Gdy zadzwonił dzwonek, jak najszybciej uciekłam z sali. Nie chciałam, aby mnie ktokolwiek zatrzymywał. Nie chciał z nikim rozmawiać. Chciałam być sama. Chciałam być przy Justinie. Dlaczego lekarze nie pozwalają mi się z nim zobaczyć?

Niestety wychodząc przez drzwi z kimś się zderzyłam. Chciałam, jak najszybciej uciec z tego miejsca, ale na swoim ramieniu poczułam silną męską dłoń.

- Dokąd uciekasz księżniczko? - Usłyszałam ten parszywy i denerwujący głos.

Powoli odwróciłam się w stronę mężczyzny. Niechętnie i z wielką obawą podniosłam swój wzrok na towarzysza. Przede mną stał Mark. Ten sam Mark, który na imprezie u Chaza próbował mnie wykorzystać.

- Nie twój zasrany interes – syknęłam głosem pełnym jadu.

Chłopak od razu przyparł mnie do ściany odcinając mi powoli dostęp tlenu. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co on chce zrobić. Bałam się, że on może mi zrobić krzywdę na oczach całej szkoły i nikt na to nie zareaguje.

Twarz Marka wyrażała złość. Z każdą kolejną chwilą moje ciało było ogarnięte większym paraliżem. Ten chłopak był nie obliczalny. Miałam już okazję się przekonać o tym.

Nim się zorientowałam ktoś odciągnął mojego napastnika silnym szarpnięciem. Mark stracił pewny grunt pod nogami i upadł na podłogę, oddając mi przy tym normalny dopływ tlenu do mojego organizmu. Przestraszona podniosłam wzrok na swojego wybawcę. Lub raczej wybawców. Przede mną stali Chaz z Ryanem. Ryan pochylił się nad leżącym na ziemi Markiem i podniósł go za koszulkę. Przyparł chłopaka do ściany, przy której jeszcze przed chwilą sam mnie więził.

- To że Biebera nie ma w szkole, nie znaczy, że musisz przystawiać się do jego laski. Jeszcze raz zobaczę Cię przy Selenie a inaczej porozmawiamy, zrozumiano? - Wycedził z zaciśniętymi zębami.

Przyjaciel mojego chłopka puścił Marka i odszedł nie oglądając się za siebie. A ja dalej tkwiłam w tym samym miejscu zastanawiając się, co się dzieje. W tym samym momencie podeszła do mnie Cait. Dziewczyna od razu wyrwała mnie z zamyślenia. Szybko udałyśmy się na następną lekcję.

Chciałam, aby ten dzień się już skończył. Chyba nie mogło być już gorzej. Co jeszcze musiało się stać, aby Mark w końcu dał mi spokój?

Siedząc na lekcjach nie mogłam się skupić na słowach nauczyciela. Byłam za bardzo pochłonięta rozmyślaniem. Nie miałam pojęcia, czego Mark chciał ode mnie. Dlaczego tak bardzo mu zależało na tym, aby zniszczyć mi życie? A może miało to związek z Justinem?

Z każdą minutą byłam coraz bardziej skupiałam się na własnych myślach. Siedziałam patrząc w jeden punkt na ścianie. Nie docierało do mnie nic się do mnie mówiło. Zastanawiałam się, dlaczego ja zawsze muszę mieć pod górkę? Nie mogę być szczęśliwa, jak większość ludzi? Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane? Przecież nigdy nikogo nie skrzywdziłam umyślnie. Więc za co los mnie tak karze?

Po powrocie do domu od razu położyłam się na łóżku w swoim pokoju. Chciałam zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Nie mogłam się doczekać, aż Justin wyjdzie ze szpitala. Wiedziałam, że gdy mój chłopak będzie znów przy mnie moje życie wróci do normy.

Leżąc i myśląc o swoim chłopaku zasnęłam. Obudził mnie dopiero mój dzwoniący telefon. Miałam wrażenie, że to mi się tylko śni, ale dźwięk z każdą chwilą się nasilał.

Niechętnie podniosłam urządzenie ze swojego łóżka i przeciągnęłam palcem po ekranie, aby odebrać połączenie.

- Cześć księżniczko – usłyszałam pogodny ton Justina.

- Cześć Justin. Jak się czujesz kochanie? - Spytałam przeciągając się na łóżku.

Usłyszałam, jak mój chłopak zaczyna się śmiać. Momentalnie przed oczami stanął mi obraz szeroko uśmiechającego się chłopaka. Tęskniłam za nim i już nie mogłam się doczekać naszego ponownego spotkania.

- Czuję się znacznie lepiej. Kochanie słyszałem, że miałaś nie najlepszy dzień w szkole. Jak się czujesz po tym wszystkim? - Spytał zmartwionym tonem mój ukochany.

Niestety tym pytaniem spowodował, że znów wróciłam pamięcią do nieprzyjemnych chwil. Oczami wyobraźni po raz kolejny przeżyłam moment ataku Marka. Na samo wspomnienie tego zdarzenia moim ciałem wstrząsnęły dreszcze.

- Justin nie martw się. Uwierz jest dobrze – skłamałam.

Nie chciałam niepotrzebnie go martwić. On powinien zadbać teraz o własne zdrowie a nie przejmować się moim samopoczuciem. To takie dziwne. Jeszcze kilka tygodni temu nie przejmowałabym się chorobą Justina, ani on moim samopoczuciem. Czy to nie jest zaskakujące, jak łatwo wszystko się zmienia? Nawet ludzie z czasem się zmieniają. Jakby mi wtedy ktoś powiedział, że moją największą miłością zostanie Justin to chyba bym tą osobę wyśmiała prosto w twarz. A dziś? Dziś jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mam kochającego chłopaka, którego kocham nad życie.

- Mała nie kłam. Wiem, że nie jest dobrze. Przede mną tego nie ukryjesz – powiedział po chwili do telefonu.

Głośno westchnęłam. Cóż miał rację. Tyle razy widział moją reakcję na podobne zachowanie z jego strony, więc wiedział, jak się reaguję na w takich sytuacjach. Przed nim naprawdę nie mogłam niczego ukryć.

- Zgoda. Nie czuję się najlepiej. Najchętniej siedziałabym do matury w domu. Nie chcę znów widzieć Marka. Boję się, co on może mi zrobić. Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że Chaz i Ryan go wtedy powstrzymali. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie oni – odparłam starając się ukryć smutek.

Rozmawialiśmy jeszcze z dobrą godzinę. Justin próbował mnie pocieszać. Tłumaczył, że w końcu wszystko się ułoży. Mówił, że chłopcy nie dopuszczą do tego, aby Mark mi zagrażał. Jednak to nie rozwiało moich obaw. Naprawdę byłam przerażona myślą, że następnego dnia znów spotkam w szkole psychopatę, który chce mnie skrzywdzić.

Chciałam, aby Justin był przy mnie. Chciałam, aby to on mnie chronił przed Markiem. Chciałam móc się do niego przytulać w razie ogarniającej mnie fali smutków.

Mogłam wtedy rozmawiać z nim cały dzień, ale niestety ktoś nam przerwał. Usłyszałam w telefonie kobiecy głos, który kazał mojemu chłopakowi kończyć rozmowę, bo miał iść na badania.

Po zakończonej rozmowie udałam się pod prysznic. Gdy wróciłam do pokoju od razu poszłam spać.
_________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj

Proszę komentujcie każdy przeczytany rozdział. Dla Was to tylko chwila. A dla mnie motywacja do dalszego i szybszego pisania dla Was rozdziałów.
W ostatnich komentarzach dostałam pytanie, czy pojawi się jeszcze jakaś wzmianka o Marku. Dlatego pojawia się taki a nie inny rozdział.
Początkowo miałam trochę inne plany, ale pisząc ten rozdział dostałam natchnienia na większe zamieszanie w życiu głównych bohaterów.
Jak pewnie zauważyliście rozdział jest nieco dłuższy, niż wszystkie dotychczasowe rozdziały. Będę się teraz starać pisać rozdziały mniej więcej zbliżone długością do tego.
Mam też do Was wielką prośbę.
Mianowicie – moja przyjaciółka wraca po długiej przerwie do pisania opowiadań (nie są to opowiadania o Justinie, ale powiem Wam szczerze są bardzo ciekawe, bo sama je czytam odkąd razem zaczęłyśmy przygodę z pisaniem), dlatego proszę Was abyście odwiedzili jej bloga i pomogli jej wrócić do najwyższej formy. Ona naprawdę bardzo dobrze pisze. Mam nadzieję, że Wam również spodobają się jej blogi tam bardzo, jak mi.

Czy Selena odwiedzi Justina w szpitalu?
Czy Mark da spokój Selenie?
Czy przyjaciele Justina dopilnują, aby jego dziewczynie nie stała się krzywda?

Kto poważnie namiesza w życiu Seleny i dlaczego?

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział misiu :*
    Cieszę się że w końcu go dodałaś <3
    Wiesz jak kocham twoje opowiadania :*
    Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału <3
    Życzę dużo weny do pisania nie tylko tego bloga :*
    Twoja zawsze wierna fanka ❤😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz dalej :D <3 czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem i muszę przyznać, że w życiu bohaterów naprawdę dużo się dzieje.
    Wybacz, nie komentuję każdego po kolei, bo tak mnie wciągnęło, że musiałam czytać dalej.
    Mam nadzieję, że Justin wyzdrowieje i nie pojawią się żadne komplikacje, Selena już dość się nacierpiała.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku tyle czekałam na ten rozdział
    Mam nadzieje, że z Justinem wszystko będzie w porządku
    Czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy rozdział jest cudowny i wyjątkowy ����
    Czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń