środa, 5 listopada 2014

Rozdział I



Atlanta to piękne, ciche spokojne miasto. Pełne jest ono życzliwych ludzi, którzy zawsze są gotowi Ci pomóc.

Jednak nie wszystko w nim jest takie piękne, jakby się mogło wydawać. To prawda life is brutal. Nie wszystko jest takie, jakbyśmy sobie zaplanowali.

Jednak są też rejony miasta, gdzie roi się od zarozumiałych, aroganckich ludzi, którzy myślą, że są lepsi od innych.

Niestety mieszkam sama w takiej dzielnicy. Jest to bogata dzielnica, a ludzie tu żyjący myślą, że jeśli mają kupę forsy, to są lepsi od innych.

Ale ja do tych ludzi nie należę. Żyję w przeciętnie prosperującej amerykańskiej rodzinie. Nie żyjemy w jakiś szczególnych luksusach, ale stać nas na wszystko, co nam się zamarzy. Jednak dla ludzi z mojego otoczenia jestem po prostu biedna.

W zasadzie mi by to nie przeszkadzało. W końcu mam wszystko, czego potrzebuję do szczęścia, bo mam kochającą rodzinę i nie obchodzi mnie opinia innych osób.

Jednak moim „znajomym” ze szkoły bardzo przeszkadza moja sytuacja materialna, co przyznam bardzo mnie irytuje.

Okazują mi to na każdym kroku. Naśmiewają się ze mnie, poniżają i Bóg jeden wie, co jeszcze wymyślą.

W końcu zdołałam się do tego przyzwyczaić. Aby nie myśleć o tym, co się dzieje w szkole oddaje się w pełni nauce i swojej pasji, jaką jest taniec. Nawet w szkole korzystam z kilku form tańca. Między innymi jestem kapitanem drużyny cheerliderek, czego nikt nie zauważa, bo nie mam tak wpływowych rodziców, jak niektórzy z tej szkoły. Poza szkołą uczęszczam na lekcje tańca orientalnego – tańca brzucha, - zumby i dancehallu.

Dziennie proszę Boga, aby coś w tym moim życiu się zmieniło, bo teraz mam go dość. Chciałabym mieszkać w normalnej dzielnicy, chodzić do normalnej szkoły, gdzie każdy należy do jakiejś paczki i nikt nikomu nie przeszkadza. Ale niestety życie to nie jakaś piękna bajka, tylko wredna suka.

Moja mama powtarza, że każdemu należy dać szansę, bo może się zmieni. Jednak ja w to nie wierzę. Prędzej James z Big Time Rush mi się oświadczy, niż Ci ludzie coś zrozumieją.

Właśnie jadę do szkoły moim niebieskim Chrysler’ em PT Cruiser’ em:
Wjechałam na parking szkolny i udałam się w stronę budynku. Idę właśnie pod salę, w której miałam mieć matematykę z naszym dyrektorem. Byłam ubrana w:


Gdy nagle usłyszałam ten sam tekst, co dziennie słyszę z ust moich rówieśników ze szkoły.

- O patrzcie, nasza ofiara. Ej wieśniaro. – Jedno przejście przez korytarz powoduje tyle obelg pod moim adresem, że nie da się tego policzyć.

Jednak ja nie zamierzam się tym przejmować. W końcu ja sama wiem, ile jestem warta a takich ludzi po prostu ignoruję.

Najbardziej wkurwia mnie tekst mojej kochanej mamy, gdy mówi, że będę tutaj jeszcze tutaj szczęśliwa i nie będę chciała się stąd wyprowadzić. Jeszcze, czego!? Jedyne, o czym marzę to wyprowadzić się, jak najdalej stąd. Nienawidzę tego miejsca.

Weszłam do pracowni matematycznej i usiadłam w swojej ławce. W tym samym momencie do klasy weszła „najfajniejsza” paczka w naszej szkole.

To taka nasza elita szkolna. Ludzie zapatrzeni w siebie, najbardziej denerwujący i irytujący, jakich kiedykolwiek poznałam. A w jej skład wchodzą: Ryan Butler, Chaz Somers, Ashley Denise i najbardziej denerwujący człowiek na świecie – Justin Bieber.

- Ej wieśniaro! – Zawołał Bieber, a ja momentalnie podniosłam głowę.

Chwilę później wszystkie moje książki wylądowały na podłodze, a on uśmiechnął się podle. Chwilę później już cała klasa się z tego śmiała. Boże klasa kretynów.

- Dobra Bieber dość tego facet idzie. – Powiedziała Ashley.

Wszyscy usiedli do swoich ławek, a ja zaczęłam zbierać swoje książki z podłogi.

A wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze, że podoba mi się od pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam w tej cholernej szkole, ale szybko zrozumiałam, że jest zarozumiałym dupkiem, czego nie da się pominąć. I nie ważne, jakby był przystojny to nic tego faktu nie zmieni.

Nauczyciel sprawdził listę obecności, po czym zwrócił się do mnie.

- Gomez zostaniesz z Somersem u mnie po lekcji. – Powiedział nasz dyrektor.

Co on ode chce ode mnie? I czemu jeszcze ten padalec Chaz? Ja przepraszam bardzo, ale nie zgadzam się na coś, co jest powiązane z jakimkolwiek uczniem tej szkoły, a na pewno już NIE Somersem. Mówię kategoryczne NIE. No ale w końcu ja i tak nic nie zmienię tej szkoły, bo zawsze wszystko jest tak, jak Ci „lepsi” chcą. A może on chce mnie wysłać na jakiś konkurs? Nie wiem, czy wspominałam, ale poza moimi zainteresowaniami tańcem, któremu się tak często oddaję, jestem też jedną z najlepszych uczennic w tej szkole. Zawsze mam świadectwo z paskiem. No, ale po co Somers? Przecież on ledwo mnoży i dzieli. Szczerze mówiąc to pierwszy raz spotkałam się z tak tępym człowiekiem, jeśli chodzi o matematykę. I naprawdę nie mam bladego pojęcia, jakim cudem ON zdaje do kolejnych klas.

Nagle zadzwonił dzwonek. Uczniowie wyszli z klas, a ja zaczęłam pakować swoje książki do torby. Podeszłam do biurka nauczyciela, a Somers zmierzył mnie wzrokiem.

- Każdy o tym wie, że pan Somers nie jest orłem z matematyki. Ba! Ja nawet nie wiem, jakim cudem ty przechodzisz do kolejnej klasy. – Chaz zrobił się cały czerwony ze złości, myślałam, że za chwilę on eksploduje. – Dlatego panna Gomez będzie Tobie udzielała korepetycji. Od poniedziałku do piątku o 18. – Wyjaśnił nauczyciel.

Że co kurwa? Mam jeszcze tego człowieka widywać poza szkołą? To jakiś absurd!

- Co!? – Krzyknął Somers. – Moi rodzice się na to w życiu nie zgodzą.

Nauczyciel uśmiechnął się promiennie i oparł się wygodnie o krzesło.

- Tak się składa panie Somers, że to ich pomysł. – Odparł dyrektor.

-Nie może mi Pan tego zrobić! – Krzyknęłam zdesperowana, bo dopiero teraz odzyskałam mowę. Somers tylko prychnął.

- Selena to nic takiego. Przecież jesteś najlepszą uczennicą, a w ten sposób pomożesz tylko koledze. – Powiedział nauczyciel.

- Koledze!? – Krzyknęłam i wybiegłam z klasy.

Moje oczy natychmiast wypełniły się łzami. Weszłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie.

Niestety zadzwonił dzwonek oznaczający koniec przerwy. Wyszłam z kabiny, przemyłam twarz i udałam się na lekcję. Miałam szczęście, bo do końca dnia nie miałam już żadnych lekcji z naszą „kochaną” elitą szkolną.

Po lekcjach od razu pojechałam do domu, wbiegłam po schodach. Weszłam do swojego pokoju i włączyłam wieżę. Włożyłam płytę z piosenkami do tańca orientalnego i zaczęłam ćwiczyć wszystkie swoje układy po kolei.

Nagle zawołała mnie moja mama.
_________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj :)

Czy jej znajomi ze szkoły się zmienią?
Czy Selena pogodzi się z dawaniem korepetycji Somersowi?
Jak się zakończą te korepetycje?



Tak więc jest już pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do czytania i komentowania wpisów.

6 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie :)
    Fajnie się czyta obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne, miło się czyta, a ja zapraszam do mnie.
    http://tanczaca-z-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! :) zapraszam do siebie mint-bizzle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No to naszą Selkę belfer załatwił...
    Współczucie, Sel.

    W czasie przerwy pomiędzy pisaniem, a spaniem, wpadnij do mnie
    http://ta-operacja-okazala-sie-porazka.blogspot.com
    Poznaj Vi, córkę Sama-Sie-Dowiesz-Kogo-Jak-Przeczytasz

    Pozdrawiam
    Cara V

    OdpowiedzUsuń